Swój dzień zaczęłam dzisiaj dość wcześnie. Wychodziłam z domu o 8 i pierwsze na co zwróciłam uwagę to znośna temperatura i brak słońca. To pierwszy taki dzień od mojego przyjazdu. Niby dziwnie, niby coś nie pasuje, a jednak przyjemnie. Cały czas było ciepło, ale nie upalnie. Oczywiście wcale nie chcę wielu takich dni, ale to nawet miła odmiana 😉
Prawie cały dzień spędziłam dziś w pracy. Przede wszystkim na zajęciach z dziećmi, ale trochę też pomogłam przy „sprawach biurowych”. W drodze na spotkanie z grupą dzieci z Zespołem Downa minęłam duży plakat z myślą, która strasznie mi się spodobała – „Don’t tell me the sky is the limit when I know there are footprints on the moon” (Nie mów mi, że niebo jest granicą skoro wiem, że na Księżycu są ślady ludzkich stóp). I z tym Was dzisiaj zostawiam, bo to niesamowity przekaz i takim myśleniem chciałabym Was zarazić! 🙂
p.s.
Post zobaczycie już z datą wtorkową, bo przez wieczorne skyp’owe szaleństwo nie udało mi się zamieścić go wcześniej. Są sprawy ważne i ważniejsze 😉
Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!
Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!