DZIEŃ V – BETANIA, PUSTYNIA JUDZKA, JERYCHO, QUMRAN, MORZE MARTWE

BETANIA

Miasto znajduje się w strefie Autonomii Palestyńskiej i obecnie nosi współczesną nazwę Al-Ajzarija. Jest odwiedzana przez turystów ze względu na Grób Łazarza (historia biblijna o wskrzeszeniu z martwym przyjaciela Jezusa). W pobliżu znajduje się meczet oraz kościół.

PUSTYNIA JUDZKA

Jadąc w stronę miasta Jerycho przemierzaliśmy tereny Pustyni Judzkiej. To teren zamieszkały przez Beduinów, grupę obecnie dość mocno kontrolowaną przez władze (wioska widoczna na pierwszym zdjęciu).

Zatrzymaliśmy się punkcie poziomu morza na zdjęcia.

JERYCHO

Na drodze do Jerycha władze izraelskie umieściły znak ostrzegający, iż wjazd na ten teren jest niebezpieczny i nie należy go przekraczać.

W Jerychu mieliśmy postój z widokiem na Górę Kuszenia, w miejscu typowo turystycznym, gdzie można było zrobić zakupy – pamiątki, produkty spożywcze typu daktyle, no i oczywiście kosmetyki znad Morza Martwego.

 

GRANICA Z JORDANIĄ

Kolejnym punktem dnia był przyjazd nad rzekę Jordan. Stanowi ona granicę pomiędzy Izraelem a Jordanią. W niektórym momentach rzeka jest na tyle płytka, że możliwe jest przejście na drugą stronę.

Wielu chrześcijan przyjeżdża tutaj, aby wziąć lub odnowić swój chrzest, akt przynależności Boga i kościoła. Byłam świadkiem takiej ceremonii przez wyznawców prawosławia.  

QUMRAN

Historia mówi, że w 1947 roku pasterz Beduin szukał swojej kozy po okolicy. Odkrył jaskinię, w której znajdowały się gliniane naczynia, a w nich zwoje. Były to manuskrypty ksiąg Starego Testamentu, starsze o 1000 lat niż te znalezione do tamtego czasu.

Obiekt w Qumran jest terenem, na którym prowadzono wykopaliska archeologiczne. Są tam pozostałości po starożytnej osadzie, budowlach takich jak spichlerze czy cysterny oraz jaskinie.

MORZE MARTWE

Morze Martwe jest atrakcją, wiadomo. Najbardziej zasolone z mórz, każdy słyszał o jego cudownych dla zdrowia i urody właściwościach 🙂 Z faktami się nie dyskutuje i zapewne tak jest. Prawdą jest, że po wejściu do wody na skórze czuć gładkość tak, jak przy użyciu olejku do kąpieli. Sól wypiera ciało i zupełnie swobodnie można leżeć na plecach widząc swoje palce u stóp 😉 Mimo tych atrakcji trudno mi jednak powiedzieć, że morze jest ciekawe. Pod wodą nic nie ma i nic się nie zobaczy, ale też samo otoczenie nie wyglądało przyjemnie (możliwe, że to kwestia akurat tego konkretnego miejsca, gdzie byłam). Podobno dużo ładniej, zarówno w kwestii samej plaży, jak i resortów jest po części Jordanii, i osobom, które odbywają kilkutygodniowe turnusy poleca się jechać właśnie tam.

Pływanie do góry brzuchem oraz kąpiel błotna zaliczona 😉

Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!

Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!

Leave a Reply