Nie mogłam doczekać się zobaczenia kangurów i misków koala. No nie mogłam! No to WIDZIAŁAM!
W samej Sydney trudno jest zobaczyć zwierzęta w ich środowisku naturalnym, trzeba pojechać jednak trochę dalej, a ja wiedziałam, że teraz nie będę mieć takiej możliwości. Wybrałam Featherdale Wild Park – jest blisko miejsca, gdzie mieszkam i wydawał mi się bardziej „przyjazny” niż typowe atrakcje turystyczne w centrum miasta.
Nie ma co naciągać, park jest jak niewielkie zoo. Część zwierząt ma większy teren, inne mają mniejszy, jest też tam dużo ptaków w różnej wielkości boksach. Ja od jakiegoś czasu zadaję samej sobie pytania czy atrakcje ze zwierzętami są dla mnie „ok”, jakie są „ok” i czy na odwiedziny jakiegoś konkretnego miejsca mam ochotę. Do cyrku nie chodzę i stanowczo się sprzeciwiam. W zoo ostatni raz byłam kilka lat temu. Bardziej podoba mi się koncepcja parków ze zwierzętami, które faktycznie żyją lokalnie niż umieszczanie w zoo zwierząt, które nigdy naturalnie nie występowały w danym kraju. Obiektywnie można chyba przyznać, że żyrafa w Polsce jest jednak abstrakcyjna. Ale też jednocześnie nie ma co ukrywać – taki bezpośredni kontakt ze zwierzętami często jest niesamowity. I chociaż uczucia mam mieszane, to otwarcie przyznaję, że spędziłam w tym konkretnym parku dobrych kilka godzin i buzia bardzo często mi się uśmiechała.
Dobrze, wstęp był długi (chociaż osobiście mi potrzebny), pora pokazać zwierzęta! Zapałałam miłością do koali i twierdzę, że już się nie odkocham 😊 Są cudne. Chociaż najczęściej ogląda się je kiedy śpią. I tak – są cudne! Najwięcej z nich siedzi tutaj na drzewkach, gałęziach w takich oddzielonych „budkach”, ale jest też większa część, gdzie przebywa sześć miśków i może wspinać się na wysokie drzewa.
Jeśli chce się mieć zdjęcie z koalą to jeden z nich śpi w specjalnie przygotowanym miejscu – płacisz 25 $, stajesz obok drzewka i dostajesz wywołane zdjęcie.
Kangury. Można zobaczyć te najbardziej znane, i te mniejsze – Wallaby, i nawet jednego Red Kangaroo też widziałam – siedział cały czas odwrócony tyłem, więc tyle mi pokazał. Część zwierząt jest ogrodzona bez dostępu, ale są miejsca, gdzie kangury mogą podejść do ludzi. Jeden do nas przyszedł, długo pozwalał się karmić i głaskać. Ekscytowałam się jak dziecko 😉
W parku jest dużo zwierząt – wombaty, psy dingo, diabeł tasmański, pingwiny (moja kolejna miłość!), żółwie, mnóstwo ibisów i wiele rodzajów innych ptaków. Jest też ogromny krokodyl. O wyznaczonych godzinach są karmienia zwierząt, podczas których opiekunowie opowiadają i odpowiadają na pytania.
Do parku zdecydowanie lepiej wybrać się w tygodniu i wcześniej. Kiedy przyszłam jakoś przed 12 nie było tak wielu ludzi, swobodnie mogłam się poruszać, robić zdjęcia. Z każdą godziną turystów nabywało i na ścieżkach robiły się kolejki. Park można spokojnie przejść w godzinę, ale osobiście uważam, że 3 godziny tam to wcale nie jest dużo…
LINK: https://www.featherdale.com.au/
Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!
Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!