Koleżanka z liceum napisała mi niedawno wiadomość, że podziwia mnie, bo trzeba dużo determinacji, aby być tak daleko od rodziny i bliskich. Trzeba. Kiedy decydujesz się na wyprowadzkę na inny kontynent, w dodatku tak oddzielony od reszty świata jak Australia, to tak, trzeba mieć odwagę i determinację. Jak daleko jest już za daleko?
Po prawie 3 latach spędzonych w Sydney myślę, że jeśli jesteś w miejscu, gdzie oddycha Ci się najlepiej to jesteś we właściwym miejscu. Bez względu na kilometry od domu rodzinnego.
Każdy z nas ma różne relacje z najbliższymi, mamy więcej lub mniej przyjaciół, więc taka przeprowadzka może mieć inne znaczenie. Ja byłam mocno związana z moim ludźmi. Jednak prawda jest taka, że wcześniej czy później każdy tworzy swoją najmniejszą jednostkę. Z rodzicami widzisz się na sobotni obiad, z przyjaciółmi rozmawiasz przez telefon i spotykasz się w knajpie. Każdy ma swoje osobne życie. Dzielimy jakąś jego część, ale czy to powinno determinować moje decyzje?
Jakiś czas temu zadawałam sobie dużo pytań. Emigracja ma dużo odcieni i trzeba się z nimi oswoić. Od początku Sydney skradła moje serce, ale dzisiaj wiem, że to jest mój dom. Tutaj chcę się budzić, chodzić na spacery, karmić ptaki na moim balkonie.
Czy odległość ma znaczenie? Ma. Zdecydowanie ma. Mój największy strach związany z życiem w Australii jest taki, że kiedyś będę musiała – będę chciała, ale dlatego, że będę zmuszona przez wydarzenia, szybko lecieć do Warszawy. A nie istnieje coś takiego jak szybka podróż z Sydney do Polski. Jak spakujesz się w godzinę i znajdziesz lot jeszcze na ten sam dzień to i tak w najlepszym wypadku zmieścisz się w 30 godzinach. W 30 godzin można wygrać lub przegrać walkę z czasem.
Nigdy też nie przewidziałam, że zorganizowanie wizyty w Polsce może być tak trudne, albo nawet niemożliwe. Ze względu na koronawirusa Australia ma otwarte granice jedynie dla rezydentów i obywateli. Gdybym teraz wyjechała to nie mogłabym wrócić z powrotem. Nie mogłabym wrócić do swojego domu i swojego życia. Gdybym była w Europie, bliżej, było by inaczej.
Po prostu my, emigranci, podejmujemy jakąś decyzję i żyjemy potem z jej konsekwencjami. I to jest ok, nawet jeśli czasami nie jest ok.
Nigdy nie jest za daleko na realizowanie swoich marzeń i jechanie tam, gdzie nas ciągnie. Jeśli czujesz, że coś jest dla Ciebie, a przynajmniej, że chcesz to sprawdzić, to ja jestem najlepszym przykładem, że warto.
Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!
Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!
Odwiedziłam Australie , Sydney tuż przed pandemią -dokładnie w grudniu rok temu. Za krótko, ale wiem, że w tym ogromnym kraju jest wszystko-kwintesencja całego świata. Spotkałam fantastycznych ludzi-sama organizowałam całą 3 tygodniowa wyprawę 🙂 Marzę, aby przyjechać na dłużej, pobyć i podróżować w najdalsze zakątki! Pozdrawiam i życzę samych sukcesów w cudownym życiu na nowym kontynencie !
Anita, cudownie, że mogłaś zwiedzić Australię jeszcze zanim zamknęły się granice! Jak wiesz już z wpisu, mnie wciąż to miejsce zachwyca, i czekam na każdą wyprawę, bo tyle jest tu do zobaczenia 🙂
Życzę Ci, abyś mogła przyjechać tu na dłużej i zwiedzić jak najwięcej!
Pozdrawiam Cię serdecznie