Pomysł wyjazdu do Izraela wziął się od mojego taty, który ma znajomego organizującego cykliczne wyjazdy właśnie w tamte rejony. Ideą tej wycieczki było przede wszystkim odwiedzenie miejsc, o których mowa w Biblii, w tym przede wszystkim Ewangeliach. Tak więc Tel – Avivu na przykład w ogóle nie widziałam. Wycieczka tygodniowa, zakwaterowanie w Betlejem (z wyjątkiem jednej nocy), dość intensywne zwiedzanie autokarem, z opieką polskiego przewodnika.
Moja podróż do Izraela zaczęła się już ciekawie od samego lotniska i to jeszcze w Warszawie. Lecąc liniami izraelskimi pierwszą częścią odprawy jest rozmowa z pracownikiem służb granicznych, który wypyta m.in. o cel podróży, bagaż (czy przypadkiem nie mamy czegoś pożyczonego, czy od momentu pakowania do teraz walizka była cały czas z nami, itp.), znajomość z innymi uczestnikami wycieczki w przypadku wyjazdu zorganizowanego. Może się zdarzyć, że poproszą również o otworzenie bagażu i całkiem dokładnie go przejrzą. Mnie to na szczęście ominęło.
Dla mnie czymś innym, ciekawym było również obserwowanie jak tuż przed samym startem samolotu, jako ostatni na pokład wszedł starszy pan prowadzony przez stewarda. Pan zajął skrajne miejsce przy przejściu, nie miał sąsiada obok i przy przechodzeniu bardzo uważał, aby nikogo nie dotknąć. Później przewodnik tłumaczyła nam, że najprawdopodobniej był on ortodoksyjnym żydem, który zgodnie ze swoją wiarą i zasadami był ostrożny, aby nie mieć kontaktu fizycznego z żadną kobietą. Każda nieznajoma kobieta może mieć w danym momencie menstruację, co czyni ją „nieczystą”. Ortodoksyjni Żydzi nie dotykają swojej żony, ani też nie siadają na miejscu, na którym wcześniej ona siedziała, nie biorą nic z jej ręki w trakcie kiedy ma miesiączkę. Obca kobieta, o której nic nie wiedzą zawsze jest zatem osobą, z którą kontaktu należy unikać. Tak więc mam poczucie, że moja przygoda z Izraelem zaczęła się jeszcze w Warszawie 😉
Izrael jest krajem bardzo zróżnicowanym kulturowo, religijnie, także pod względem klimatu. Jest skomplikowany politycznie. To wszystko jest widoczne na ulicach, nawet podczas tygodniowego wyjazdu.
Mam plan, aby w kolejnych postach podzielić się z Wami zdjęciami i opisem z każdego dnia zwiedzania.
Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!
Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!