MARSAXLOKK. SUNDAY FISH MARKET.

Marsaxlokk jest położony na południe od Marsaskali. Z domu mogłam dojechać tam bezpośrednim autobusem i to szybko, bo w 15 minut. Niestety transport publiczny na Malcie nie jest sprawny. Autobusy jeżdżą rzadko, spóźniają się lub nie przyjeżdżają w ogóle. Do większych miast (jak Valetta czy Sliema) łatwiej się dostać, bo jest więcej autobusów i każdy z nich częściej jeździ. Do mniejszych miejscowości autobus najczęściej jeździ raz na godzinę. Dojazd był idealny, ale w drodze powrotnej przekonałam się co znaczy czekać….

Ok. Sunday Fish Market zaczyna się od wczesnego rana i trwa mniej więcej do 12 (potem sprzedawcy zaczynają zamykać swoje stanowiska). Mimo, że nazwa wskazuje na ryby to tak naprawdę można tam kupić wszystko – od artykułów spożywczych, przez ubrania, elektornikę, chemię, po wyposażenie samochodu. Myślę, że w Polsce mamy sporo tego typu targowisk. To przypominało mi trochę Wolumen czy targowisko na skrzyżowaniu Górczewskiej z Al. Prymasa Tysiąclecia, chociaż jest znacznie mniejsze. Ceny owoców i warzyw są nieco niższe niż w sklepach, często sprzedawcy robią promocje typu „jedna sztuka za 1,5 Euro, dwie za 2,5”. Jest dużo stoisk z tradycyjnymi maltańskimi słodyczami, są to różnego rodzaju ciastka z owocami, orzechami, migdałami czy czekoladą. Kilka zakupiłam, część spróbowałam w ramach degustacji i na razie raczej ich fanką nie zostanę (nic nie przebije żelek 😉 ) Oprócz jedzenia na targu rzucają się w oczy stoiska z tanimi ubraniami z Azji. Tak samo dużo jest różnych sprzętów i gadżetów do wyposażenia mieszkania. Nie powiedziałabym, że są to rzeczy wyjątkowej jakości, ale jestem prawie pewna, że na moje potrzeby w ciągu najbliższego roku się sprawdzą! Upatrzyłam sobie kilka rzeczy do mojego pokoju 😉

Wzdłuż targowiska, po drugiej stronie ulicy ciągną się knajpy. Niby nie wyglądają źle, ale widok mają fatalny, bo na rząd busów, samochodów dostawczych i tłumu przechodzących ludzi. Osobiście sama bym wolała przejść trochę dalej, skręcić w jakąś uliczkę i znaleźć bardziej przyjemną knajpę. Ale.. rozumiem, że po kilkugodzinnym buszowaniu między stoiskami można marzyć, żeby usiąść jak najszybciej i czegoś się napić 😉

Miasteczko na pewno jest warte przejścia się różnymi ulicami, mi jednak się śpieszyło więc na pewno jeszcze tam wrócę.

A odnośnie powrotu…to mój trwał ok 3 godzin! Ponieważ jest tutaj dużo ulic jednokierunkowych to nie zawsze jest oczywiste, gdzie jest przystanek w kierunku przeciwnym niż przyjechaliśmy. Miły pan z obsługi transportu wskazał mi przystanek, na który miał przyjechać mój autobus. Spędziłam tam 1,5 godziny, aby dowiedzieć się od turystów, że autobus zmienił trasę i zatrzymuje się w innym miejscu. Przeszłam ulicę dalej, a tu pech, bo autobus przed chwilą odjechał, a kolejny dopiero za godzinę. Z powrotu, który powinien trwać 15-30 minut zrobiła się 3 godzinna wyprawa… 😉

targ ludzie  market ja

ryby      slodycze

ryby 2   warzywa

targ ludzie  lodki

knajpy  kosciol

Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!

Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!

Leave a Reply