Nie ma to jak wybrać się zobaczyć kościół w Moście i trafić na jedyny dzień w tygodniu, kiedy kościół jest zamknięty.. Ja jestem zaskoczona, że kościół zamykają, ale z tablica jasno pokazuje, że w niedzielę wejść się nie da. W drodze powrotnej, pod wieczór, w kościele odbywał się ślub. Być może niedziela jest zarezerwowana na różnego rodzaju uroczystości, nie wiem.
Przeszliśmy się trochę głównymi ulicami Mosty, ale oprócz kilku knajp typu fast food i zamkniętych sklepów nie było nic szczególnego. Dopiero później dowedziałam się, że w Moście jest polski sklep. To już drugi powód, aby tam wrócić 🙂 Na najbliższym przystanku autobusowym sprawdziliśmy, że mamy autobus bezpośrednio do Buggiby i możemy dojechać tam dość szybko (ok 25 min.). To miejscowość na północy Malty.
Buggiba jest pełna turystów, co widać i słychać jeszcze zanim wysiądzie się z autobusu. Idąc główną ulicą wzdłuż brzegu wyspy mija się typowe nadmorskie stoiska i sklepiki. Można tam kupić najróżniejsze pamiątki, ubrania, biżuterię, walizki, sprzęt do pływania i wiele innych.
Nie ma tam piaszczystych plaży, ale można rozłożyć się z ręcznikiem na płaskich skałach. My, choć kompletnie nieprzygotowani na plażowanie też skorzystaliśmy trochę ze słońca 🙂
Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!
Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!
Ja własnie w Buggibie mieszkałam, tak jak piszesz typowo turystycznie tam jest.
Tak, jeśli ktoś przyjeżdza tu na wakacje to najczęsciej mieszka właśnie na północy. “Tam musi być jakaś cywilizacja” 😉