Pozazdrościliście mi pogody albo żeby ładnie to ująć – solidaryzuję się z Polską. Jest pochmurnie i deszczowo… 🙁 Takiej pogody w pierwszym tygodniu pobytu na Malcie absolutnie się nie spodziewałam. Padać zaczęło już w nocy i to na tyle mocno, że się budziłam kilkakrotnie. Rano, gdy szłam do pracy było szaro, ale nie padał deszcz. Dzisiaj skończyłam pracę o 13, więc jest to najlepsza z możliwych opcji – wolne popołudnie. Niestety plaża odpada, więc póki co jestem w domu, a wieczorem może zorganizujemy jakieś wyjście.
WIZYTA W VALLETCIE. National Museum of Archeology, Fort St Elmo – National War Museum
Dzisiaj na Malcie jest święto narodowe – Dzień Zwycięstwa. Maltańczycy celebrują zakończenie Wielkiego Oblężenia Malty. Miałam dzień wolny. W Marsaskali, gdzie mieszkam, wszystko oprócz knajp jest dzisiaj zamknięte, ale w większych miastach sklepy są otwarte tak jak zazwyczaj. Zaplanowałam wypad do stolicy, Valletty. Napisałam na naszym forum dla wolontariuszy co robię i kilka osób odpowiedziało, że chce dołączyć. Tak to tutaj funkcjonuje, że cokolwiek ktoś robi i ma ochotę na towarzystwo to wrzuca informację na wspólny wątek na facebooku. Właściwie zawsze znajdzie się jakiś chętny. Valletta ma właściwie jedną długą (ale niezbyt szeroką) ulicę, na którą wchodzi się prosto z …
DZIEŃ BEZ SŁOŃCA
Swój dzień zaczęłam dzisiaj dość wcześnie. Wychodziłam z domu o 8 i pierwsze na co zwróciłam uwagę to znośna temperatura i brak słońca. To pierwszy taki dzień od mojego przyjazdu. Niby dziwnie, niby coś nie pasuje, a jednak przyjemnie. Cały czas było ciepło, ale nie upalnie. Oczywiście wcale nie chcę wielu takich dni, ale to nawet miła odmiana 😉 Prawie cały dzień spędziłam dziś w pracy. Przede wszystkim na zajęciach z dziećmi, ale trochę też pomogłam przy „sprawach biurowych”. W drodze na spotkanie z grupą dzieci z Zespołem Downa minęłam duży plakat z myślą, która strasznie mi się spodobała – …
PIERWSZE DWA DNI
No i doleciałam…! Były „dwa dni do wyjazdu”, teraz czas na pierwszy wpis z Malty. Na lotnisku powitał mnie „wilgotny upał” i taksówkarz biegle mówiąc po angielsku. Do Marsaskali dojechaliśmy szybko, ale na miejscu trochę błądziliśmy zanim znaleźliśmy mieszkanie. Każdy z moich współlokatorów miał taką samą trudność z dotarciem. Tutaj domy zamiast numerów mają nazwy własne, więc dokładny adres nie istnieje na google map. Brzmi to ładnie, ale utrudnia zlokalizowanie mieszkania. W każdym razie zostałam dowieziona na miejsce. Pierwszego dnia bardzo dużo się działo. Właściwie zaraz po przyjeździe zostałam oprowadzona po miejscowości oraz ośrodku, gdzie będą pracować. Pierwsze wrażenie – …
PAKOWANIE
Dwa dni do wyjazdu.. pakowanie i pożegnania. Nie znoszę jednego ani drugiego. Idzie mi gorzej niż bym chciała. Chyba tylko koty są szczęśliwe – dla nich kartony, walizki i porozkładane wszędzie ubrania to legowiskowy raj. Czy zmieszczę wszystko…?