Ozdoby świąteczne zaczyna być widać tu wcześniej. Chyba nikogo to nie dziwi, wszędzie tak jest. Różnica na pewno jest taka, że sklepy są bardziej „subtelnie”, „mniej bogato” ozdobione, a oka w domach, czy całe budynki świecą jak choinka 🙂 A propos choinki, podobno o żywą nie jest łatwo, tak twierdzą znajomi. Na Maltę sprowadzają drzewka, które w szybko się rozchodzą. Ważną dekoracją mieszkania jest figurka Dzieciątka Jezus.
Maltańczycy Święta zaczynają od 25 grudnia, chociaż dzień wcześniej spotykają się wieczorem na procesji i śpiewają kolędy niosąc figurkę małego Jezusa. Widziałam, słyszałam. 25 dają sobie prezenty, często też świąteczną kolację jedzą w restauracji.
Ja ze znajomymi miałam kolację 24, ustaloną metodą głosowania ;), bo jak się okazuje np. w Irlandii też spotykają się dzień później. Stół był pełen jedzenia, głównie znanych mi potraw, chociaż były też miłe niespodzianki z kuchni tureckiej (potrawka z marchewki, pietruszki z czosnkiem – pycha!, kuskusowo -marchwiowe kuleczki) i tunezyjskiej (zupa z warzywami). Kolejny dzień już bardziej na luzie, po lunchu oglądanie filmów na kanapie 😉
Mieszkałam przez kilka miesięcy w Londynie, przez rok na Malcie, a teraz jestem w Australii. Piszę do Ciebie ze słonecznej Sydney o życiu, o tym kraju, o podróżach i przemyśleniach emigranta. Serdecznie Cię zapraszam do odkrywania świata ze mną!
Zostaw swój komentarz, wymieńmy się myślami! Możesz także podzielić się tym wpisem z innymi!!